Cześć kochani!
Na samym początku chciałabym bardzo gorąco powitać wszystkich na moim blogu, a najgoręcej tych, którzy nie mogli doczekać się pierwszej notki i prosili mnie o nią dzień w dzień. Cudowne uczucie, kiedy tak naprawdę obce osoby interesują się Tobą, Twoim życiem i zależy im, abyś pięła się w górę. Teraz przecież jest takich osób coraz mniej, bo większość raczej nie cieszy się z cudzych sukcesów. Właśnie dlatego z całego serca chcę podziękować moim obserwatorom z instagrama i snapchata, ale na to wkrótce poświęcę osobny wpis. Prawdę mówiąc - to dzięki Wam jestem tutaj i piszę tę notkę, bo wiem, że mam dla kogo. Pewnie zastanawiacie się o co może mi chodzić z tematem dzisiejszego wpisu, czyli z "Déjà vu". Jeśli chodzi o naukową definicję tego pojęcia, brzmi ona tak: ,,odczucie, że przeżywana sytuacja wydarzyła się już kiedyś, w nieokreślonej przeszłości, połączone z pewnością, że to niemożliwe''. Kiedy usiadłam do laptopa i zaczęłam zastanawiać się nad tematem mojego wpisu od razu pomyślałam właśnie o tym pojęciu. Dlaczego? Dlatego, że dokładnie rok temu siedziałam w dokładnie tym miejscu i pisałam dokładnie taki sam wpis rozpoczynający moją przygodę z blogiem, która dosyć szybko się zakończyła, właściwie to po dwóch notkach. Mogę sobie wmawiać, że to niemożliwe, ale niestety tak było. Miałam wtedy milion pomysłów na zmianę świata, albo chociażby siebie, ale mój słomiany zapał mi na to nie pozwalał. Tym razem chcę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby energia i motywacja pozostała, a wpisy były dla was ciekawe i przede wszystkim: regularne. W wakacje na pewno będę starała się pisać jak najczęściej, bardziej obawiam się o rok szkolny, ale myślę, że jak wszystko się rozkręci, to będzie mi się trudno od tego oderwać! Póki co zostawiam Was z moim zdjęciem, a kolejny wpis będzie dotyczył wylotu do Warszawy, podczas którego postaram się zrobić jak najwięcej zdjęć.
Trzymajcie się ciepło i do usłyszenia na dniach!
Buziaki, Wiktoria ♥